OSPA PO NASZEMU
Hej dzisiaj bym chciała opowiedzieć trochę o naszej przygodzie z ospą która możliwe że jeszcze się nie skończyła ale pierwsza cześć przetrwana nawet nie było tak źle i nie ma się czego bać tak naprawdę .
A zaczęło się dokładnie 13 czerwca odbierając Marcela z przedszkola Pani przedszkolanka poinformowała nas ze Marcel ma jakieś kropki ze to może być ospa bo dzień wcześniej dziewczynka z grupy także ja miała , na początku była złość bo jak to dzień szybciej a nikt nie poinformował no ale trudno trzeba jakoś przetrwać a w sumie im szybciej tym lepiej będziemy mieć z głowy .
Pierwsza myśl kierunek apteka trzeba kupic coś na krosty nie zastanawiałam sie i kopiłam gencjanę ponieważ wiem ze jest to sprawdzony środek który na pewno da rade bo jakoś średnio ufam tym nowością aptecznym.
i zaczęło się kropkowanie pierwsze 3 dni były średnie bo kropek było multum ale na plus było to ze młody nie gorączkował mimo to było ciężko bo jak autystycznemu dziecku wytłumaczyć nie drap się bo nie wolno gdzie dodatkowo zmagamy z AZS wiec świąd był dużo gorszy ale pomagałam jak tylko mogłam po 5 dniach poszliśmy do pediatry po coś na świąd oczywiście już za późno i tylko slaby syropek który nic nie pomagał no ale trudno damy rade 21 czerwca mieliśmy już same strupki wiec szybko poszło jesteśmy po ospie pediatra stwierdziła ze super zadbałam i dlatego tak gładko poszło...
Teraz czas oczekiwań i grozy czy 2 latek tez dostanie ospy czy nie ...
Ale na koniec chciałabym wam powiedzieć ze nie taki diabeł straszny nie ma się czego bać :)
Komentarze
Prześlij komentarz